318 Obserwatorzy
62 Obserwuję
belferczyta

belferczyta

"Księżę Kaspian" - Lewis C.S.



Moje powroty i droga do starego świata...


 Dawno nie było mnie w Narni... Trudno to wyjaśnić, bo przecież w każdą środę czytamy "Opowieści z Narni" podczas spotkań Koła Literackiego w naszej szkole. Jednak to prawda, nie byłam od dawna w Narni...

Od kilku dni szukałam sposobu, aby uspokoić swoje myśli. Jest dopiero październik, a w pracy zamieszanie, jakby to był co najmniej maj. Ilość obowiązków trochę mnie przytłacza, znajomi radzą, abym z czegoś zrezygnowała. Tylko z czego? Wszystko, co robię w szkole, robię dla dzieciaków, innego sensu tej pracy nie widzę. Każda z rzeczy jest dla nich i tak naprawdę tylko to się liczy. Nie jest ważne, że zapominam o zjedzeniu kanapki, nie ważne, że ciągle gdzieś zostawiam książki, albo moje nieszczęsne klucze i później wściekam się, gdy ich muszę po lekcjach szukać. Już dawno zapomniałam o tym, że znów ksero nie działa i musiałam kupić toner do domu, żeby drugi raz wydrukować sprawdziany (pierwsza kopia zaginęła oczywiście na odcinku ksero - pokój nauczycielski, a potem wspomniane ksero przestało w ogóle działać). I chyba również nie warto się przejmować całą sytuacją związaną z pewną osobą, z którą w tym roku przyszło mi współpracować... A jakby tego było mało, to wczoraj miałam lekcje obserwowaną i... to była chyba najbardziej beznadziejna lekcja w moim dotychczasowym życiu nauczycielskim. Ale na pocieszenie dodam, że godzinę później, gdy zupełnie wyczerpana poprowadziłam ten sam temat w innej klasie 6, moja "młodsza młodzież" podziękowała mi za ciekawe zajęcia, sami ustalili termin sprawdzianu i dali... cukierka "krówkę" na dobry początek weekendu... 


Zatem, jak już pisałam, długi czas nie byłam w Narni. Wczoraj nagle przyszła mi do głowy natrętna myśl: "otwórz książkę, a poczujesz się lepiej". Nie mogłam sobie znaleźć miejsca... Po wieczornej, bardzo trudnej  rozmowie, byłam zmęczona i zła na cały świat. Wróciłam do domu, wysprzątałam i wyszorowałam dokładnie pokój, zrobiłam sobie kawę i wzięłam kąpiel.  Zła na cały świat, a konkretnie na jedną osobę, postanowiłam poczytać o wojnie w Kosowie. Ale ... myśl o Narni nie dawała mi spokoju.. Popatrzyłam na książki leżące na półce i jedna z nich była lekko wysunięta zapraszając nieśmiało, abym ją otworzyła. "Książę Kaspian"... Narnia kolejny raz zawładnęła czasem, minęły godziny zanim zamknęłam opowieść o Aslanie, Łucji i samej sobie. A później... włączyłam DVD i obejrzałam Disneya-owską adaptacje. Zasnęłam w środku nocy... śniąc o Aslanie i Narni...

 
 
Narnia to dla mnie obraz tego,  kim mogłabym być i kim chcę być. Narnia to prawda o sobie samym i o tym, czym jest wiara w dobro. Wreszcie Narnia to mój cel. W niej wszystko jest proste: dobro jest dobrem, a zło jest złem. Slogan? Nie... To my zaprowadziliśmy w naszym świecie "porządek" na marę człowieka, wymyśliliśmy sobie władzę, podległych, pieniądze i debet na koncie, kredyty i ciągły wyścig szczurów. Nie widzimy już dobra, prawdy, piękna. Nawet czasu nie mamy, żeby zobaczyć, że nie widzimy. To inni wyznaczają nam kierunek ślepego marszu po nic. Jedynym ratunkiem pozostaje świat fikcji. A zatem tworzymy kolejne złudzenia, kupujemy, by czuć się bogatsi, krzyczymy, żeby ugruntować swoja pozorną władzę,  żebrzemy o chwilę uwagi i pozory akceptacji. A Narnia czeka. Aslan czeka i wszystko, co może sprawić, że będziemy sobą. W Narni nie można udawać kogoś, kim się nie jest, ona odsłania nasze prawdziwe oblicze. I kiedy brudna, zmęczona, głodna i wściekła na świat przeniosłam się do Narni, zobaczyłam, że  się kolejny raz zgubiłam w gąszczu osądów, opinii i iluzji świata dążącego do zagłady. A potem...zaczął padać deszcz. Nie pamiętam, czy w Narni, czy za oknem, czy to łzy spływające po policzkach. Wiem jedno - przyniósł ukojenie, umył moją umorusaną brudem świata twarz, zmył błoto i nareszcie rozpoznałam siebie. Ostatnią rzeczą, którą pamiętam, był głos Aslana i krzyk księcia Kaspiana "za Narnie". Już wiem, czego mi brakowało - wolności, prawdy, miłości. Kaspian wrócił na tron, dzieci do Londynu, a ja... kolejny raz powróciłam mojej Narni...



Ciągle zastanawiam się, dlaczego tak łatwo zgubić Narnię? Klucze to rozumiem, książki - zdarza się, ale dlaczego gubimy sens naszej egzystencji? Dlaczego ulegamy iluzji świata, w którym liczą się tylko pieniądze, pozycja, władza i kłamstwa? Kaspian żyje w takim świecie stworzonym już nie przez Aslana, ale przez  Telmarów. Nie zna starej Narni, ale słyszał o niej zakazane podania i szeptem przekazywane legendy. Nosi w sobie głód prawdy i chęć powrotu do Narni, tej prawdziwej. Idzie za głosem swego mistrza, szuka śladów dawnego świata. Świetność krainy Aslana przeminęła, pozostały już tylko ruiny, ale i na nich można zbudować jeszcze przyszłość. Potrzeba trochę wiary, nadziei i miłości. Na nowo trzeba stać się dzieckiem i niczym Łucja, widzieć wszędzie dobro i zawsze mieć nadzieję. 
 




Kocham Narnię i będę do niej często wracała, gdy tylko Aslan zawoła mnie po imieniu...

Anna M.



NOTKA O KSIĄŻCE

autor: C.S. Lewis
tytuł oryginału:Prince Caspian

cykl wydawniczy: Opowieści z Narni (tom 2)
wydawnictwo: Media Rodzina
data pierwszego wydania za granicą: 1951
obecne wydanie: 2008
liczba stron: 222
 
 
moja ocena: 6 / 6

Źródło materiału: http://annamatysiak.blogspot.com